A na weekend polecam …

jesienny spacer w poszukiwaniu kasztanów i żołędzi oraz chwilę refleksji pod kątem możliwości ich przetworzenia i wykorzystania w pracach manualnych i zabawach z dziećmi. Brzmi skomplikowanie, a jak drucik proste 😉

Pomysłów i podpowiedzi znalazłam mnóstwo, przy czym najbardziej zauroczyła mnie gąsienica z kasztanów oraz ludziki z rączkami z zapałek, które również produkowałam z mamą jakieś … 30 lat temu.

Polecam też spacer do warzywnika po dynię i solidne przygotowanie sprzętu oraz przestrzeni do jej wydrążenia. W zeszłym roku nie robiliśmy jeszcze, więc będzie to testerów debiut.

A jeśli już przy dyni jesteśmy, to oczywiście nie można nie wspomnieć o tym, że nadchodząca sobota to przede wszystkim Bale Halloweenowe. Od Gdyni do Pruszcza Gdańskiego, poprzez Sopot i Gdańsk – wszędzie w ten piątek oraz sobotę można się przebrać, przestraszyć, upiec ciasta, uszyć coś, wziąć udział w konkursach a nawet ponczu napić … Wybór atrakcji wyjątkowo szeroki.

My wraz z testerami z tego morza atrakcji wyłowiliśmy „Bal Halloween-owy” w Instytucie Dobrej Zabawy i na takową tam liczymy. Mamy już odpowiednie stroje i nastroje, a testerzy niecierpliwie przebierają nogami. Oj będzie się działo …

Interesująco wygląda również „Halloween Party nie na żarty” w Pracowni Koty na Płoty na terenie osiedla Garnizon, jednakże godziny, w których odbywać się będzie ta impreza, z przyczyn logistycznych niestety odpadają.

Niezależnie od osobistego podejścia jakie mamy do idei Halloweenowych bali, czy kłócą się one z naszą narodową tradycją czy nie, warto nie dramatyzować za bardzo i o tym dniu pomyśleć po prostu jako o okazji do dobrej zabawy dla dzieci. No a tradycję pielęgnować 1 listopada, mniej lub bardziej dokładnie tłumacząc idee tego święta i pozwalając na bycie pomocnikami w noszeniu zniczy i ostrożnym ich zapalaniu. U nas to się sprawdza.

Halloween dla najmłodszych, Instytut Dobrej Zabawy w Sopocie ul. 3 Maja 69C, 31.10.2015 r. godz. 16-18, rezerwacje e-mailem lub telefonicznie, cena 15 zł/os.

Halloween Party nie na żarty, Pracownia Koty na Płoty w Gdańsku ul. J. Słowackiego 19, 31.10.2015 r. godz. 10-13, rezerwacja e-mailem, cena 50 zł/os.

 

„Sto lat, sto lat …” czyli imprezka u Edwarda

„Jak to ? Na urodziny tak bez prezentu ?” – spytał całkiem przytomnie tester, kiedy w sobotnie popołudnie jechaliśmy całą rodziną na imprezę do Edwarda. No faktycznie. Były to chyba pierwsze urodziny, na które jechaliśmy bez prezentu, jeśli nie liczyć karmy dla psów w ramach zbiórki dla zwierzaków z jednego z trójmiejskich schronisk, którą ze sobą wieźliśmy.

W tym miejscu należałoby wyjaśnić kim jest Edward i dlaczego nie dostał prezentu. Edward to „Centrum Zabaw Twórczych” w Gdańsku, które do lipca br. mieściło się na gdańskim Przymorzu, a aktualnie ma siedzibę we Wrzeszczu przy ulicy ks.J. Zator -Przytockiego 3. Byliśmy tam z testerami w zeszłym roku na Balu andrzejkowym, na którym bawiliśmy się świetnie, więc nie miałam żadnych wątpliwości, że nie mogło nas zabraknąć na 8 urodzinach Edwarda.

Było wesoło, głośno i z pomysłem, czyli wszystko to, co testerzy cenią i lubią najbardziej. Był przemiły pan wodzirej, z którym dzieciaki szukały 8 krasnoludka, a wszystko to na wesoło, w takt muzyki i w towarzystwie przemiłych pań. Zabawa trwała ponad 2 godziny, a jej finałem była konsumpcja tortu tak pysznego, że testerzy samodzielnie udali się po dokładkę.

IMG_20151024_174124 IMG_20151024_174343

Ogólnie – bawiliśmy się świetnie, a młody wiek imprezowiczów zlikwidował wszelkie początkowe bariery towarzyskie, tak że po kwadransie zupełnie nieznane sobie wcześniej dzieciaki, już tańczyły wspólnie w kółku. Dodatkowy plus tego przedsięwzięcia – testerzy byli tak zmęczeni, że zasnęli w rekordowym jak na razie czasie. Tak, że warto zapisać się na newsletter i odwiedzać Edwarda nie tylko z okazji urodzin.

Gdynia, ach Gdynia …

Gdynia jest piękna. I wcale nie dlatego, że Kamienna Góra, Świętojańska
czy CH Riviera;-), chociaż to też polubić można. Najpiękniejszy w Gdyni jest … bulwar nadmorski. A bulwar jesienią, w piękny, słoneczny poranek z temperaturą powietrza ok. 16 stopni… Tego nie da się opisać. Na szczęście dało się sfotografować.

IMG_20151024_104251 IMG_20151024_113428

(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

W sobotni poranek wraz z testerami postanowiliśmy wrócić do korzeni, czyli do miasta, gdzie na świat przyszedł starszy tester, a dokładnie w miejsce, gdzie przyjechał z nami na swój pierwszy prawdziwy spacer – na bulwar.

20151024_10535520151024_110601(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Od naszego ostatniego tam pobytu przybyło sprzętów do treningu na świeżym powietrzu (swoją drogą to chyba sala ćwiczeń z najpiękniejszym widokiem na świecie), spacerowiczów, graffiti na części murków oraz pojawił się doskonały wynalazek – mobilny punkt zakupu wyśmienitej kawy. W sam raz do drugiego śniadania. Ogólnie – było fantastycznie.

20151024_105642(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Odrobinę mniej fantastycznie było w Tawernie Orłowskiej, gdzie przybyliśmy
w drodze do Gdańska spragnieni doskonałej ryby, bo miejsce to oprócz kredek
i przepięknego widoku z okna, nic więcej do zaproponowania dla małych gości nie ma. Nie ujmuje to jednak uroku temu miejscu, a jedynie dodaje pracy opiekunom, aby czymś zająć ruchliwe ruchliwe mikro towarzystwo. U nas sprawdziła się obietnica placu zabaw oraz bliskiego kontaktu ze stojącym na plaży rybackim kutrem. Poza tym rybka wyśmienita, grzane wino jeszcze lepsze, a porcje dla dzieci (frytki i kurczak) może niezbyt wyszukane, ale za to dobre, bo spożyte ze smakiem
i w całości. A miejsce tak samo urokliwe jak kiedyś. Wrócimy na pewno.

Weekendowych wspomnień czar

I już po weekendzie. A szkoda, bo tak pięknej pogody, jaką mieliśmy w sobotę, pewnie już długo nie zobaczymy.

Dlatego też naszą rodzinną sobotę kompletnie zdominowała rekreacja na świeżym powietrzu (tym razem Gdynia) oraz doskonała kuchnia Tawerny Orłowskiej. Ale o tym następnym razem.

Niedziela za to upłynęła nam pod znakiem wyborów. I to wcale nie dlatego, że jesteśmy wraz z testerami jakoś bardziej niż przeciętny obywatel politycznie zaangażowani, ale dlatego że tata testerów zasiadał w jednej z komisji wyborczych, a moim zadaniem było znalezienie atrakcji, która zainteresuje testerów i jednocześnie pozwoli na ich jednoosobowe ogarnięcie. Tak, zgadza się – poszliśmy na łatwiznę, czyli na LEGO do Galerii Bałtyckiej 😉

IMG_20151025_121052(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Jako wprawieni w bojach galerianie mamy swoje wydeptane ścieżki z pominięciem tych, które niosą realne zagrożenia („Mamo, tu też są lody ! Mamo, chcemy do kulkowni !), świadomość wysokiej temperatury oraz rozmieszczenia toalet, więc takie imprezy jak weekendowe LEGO to dla nas na szczęście „bułka z masłem”.

IMG_20151025_110839(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Impreza zorganizowana byłą bardzo dobrze, z pomysłem i rozmachem, a rozrywki zarówno dla maluszków w strefie Lego Duplo, wielbicielek różowego koloru, mini domków, mini szczotek do włosów i innych tego typu gadżetów (czyli Lego Friends) jak i nastolatków w strefie Lego Technics.

IMG_20151025_103827(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Wszędzie byliśmy, wszystkiego spróbowaliśmy, a przybycie tam z samego rana jeszcze przed tłumami, które w okolicach godziny 12 szczelnie opanowały oba poziomy parkingowe, było pomysłem wręcz doskonałym.

IMG_20151025_122509(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Dzieci bawiły się dobrze, rodzice też, choć nie wszyscy, bo można było również u niektórych zaobserwować odruchy właściwe ludziom pierwotnym, czyli przepychanie się, podbieranie klocków z innych stołów oraz proceder wysyłania dzieci trzeci raz z tą samą budowlą po następną nagrodę do kolejnej hostessy. W takich momentach człowiek uświadamia sobie pochodzenie sporej części zachowań z taką pieczołowitością tępionych później u dzieci.

Powrót do przeszłości czyli „Ciuciubabka Cafe” bis

Od mojej ostatniej tam wizyty jakieś 1,5 roku minęło albo i dłużej, więc środową naszą bytność tam pozwoliłam sobie nazwać powrotem. To tak gwoli wyjaśnienia. Żeby nikt nie pomyślał, że o jakiś „oldskulowy dizajn”, stare fotele i obrazy w złoconych ramach mi chodzi 😉

Lokal jest fajny i godny polecenia z kilku przyczyn, ale na prowadzenie wysuwa się przede wszystkim dobra energia tego miejsca oraz spokój i życzliwość właścicieli. Dobre podejście do gości, zwłaszcza tych małych, to podstawa działania w tym biznesie, a niestety, nie wszędzie się o tym pamięta w obecnych czasach.Tym bardziej wyrazy uznania i sympatii dla założycielek Ciuciubabki.

IMG_20151021_183327(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Poza tym miejsca nawet więcej niż zapamiętałam wcześniej, klimat nowoczesny, ale przytulny. Jest kanapa, fajne poduszki, domowy kompot, ciepłe drożdżówki, galaretki, torty, kanapki na ciepło … Ceny porównywalne do tych w innych lokalach, ani szczególnie niskie ani jakieś wygórowane, za to zabawek,książeczek i innych sprzętów dla dzieci całkiem sporo, no i jedna ze ścian pełni rolę tablicy, więc radość testerów wielka.

IMG_20151021_183404(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Jest też toaleta przystosowana do wizyt małych gości czyli przewijak, nakładka na muszlę, mokre chusteczki. Czysto i schludnie.

Warto Ciuciubabkę obserwować w realu oraz na fejsie, bo oprócz tego, że miło tam i smacznie, odbywają się tam spotkania tematyczne, warsztaty i inne atrakcje dedykowane dzieciom oraz ich rodzicom. Ogólnie – naprawdę warto zaglądać.

A na weekend polecam …

standardowo – kino i teatrzyki (np. „Stary Clown i morze” w Blokowisku albo „Królewna Śnieżka” w MK Bowling), gdyby pogoda przekreśliła plany spacerowe.

Opcja na niepogodę, to również weekend z LEGO w Galerii Bałtyckiej oraz atrakcja dla trochę starszych dzieci i ich mam 😉 czyli weekendowa impreza w CH Riviera w Gdyni z okazji 2 urodzin centrum. W planach konkursy, zabawy, koncerty oraz ponoć atrakcyjne ceny w sklepach. Z naciskiem na słowo ponoć.

Sobota to również „Bakalie 14” czyli targi mody, designu i młodej sztuki. Tym razem goszczą na terenie naszego Garnizonu w Sztuce Wyboru. Wśród wystawców sporo stoisk z fajnymi ubrankami i zabawkami dla dzieci. Nie trzeba kupować. Można też czerpać inspiracje 😉

Na uwagę zasługuje również propozycja Centrum Zabaw Edward  czyli bal z okazji 8 urodzin Kota Edwarda, który rozpocznie się o godz. 16 pod hasłem „W poszukiwaniu 8 krasnoludka”. Byliśmy w zeszłym roku i całkiem fajnie było. Wymagana jest wcześniejsza rezerwacja – mailowo lub telefonicznie. Koszt udziału to 5 zł od dziecka. Bliższe informacje na stronie organizatora oraz na http://www.trojmiasto.pl.

Praktyki z pielęgniarstwa

Jako że jesień i sezon przeziębień już w pełni, wirusy atakują a i nastrój też jakiś gorszy niż latem, postanowiłam skupić się dziś tylko na tym co pełne optymizmu, miłe i dobre.

A miła i dobra była nasza testerka w niedzielne popołudnie w roli pielęgniarki, zaś pokłady czułości i empatii wykrzesane przez nią wobec niedomagającego na zdrowiu brata, były tak wielkie, że chyba aż nie do opisania, ale z pewną taką nieśmiałością się tego zadania podejmę. A zatem było to tak.

W niedzielne popołudnie tester niespodziewanie podupadł na zdrowiu. Nic nie wróżyło problemów, a jednak. Przyjął Nurofen, zwinął się w kulkę na kanapie i omdlewającym głosem poprosił o włączenie mu „Strażaka Sama”, („odcinek o pożarze w lesie poproszę mamo”). W popłochu sprostałam jego prośbie i udałam się do kuchni przygotowywać z malinami herbatę. I wtedy właśnie do akcji włączyła się nasza siostra oddziałowa testerka, lat trzy niespełna.

-Czy boli Cię główka ? A gardełko ? A brzuszek ? Przyniosę Ci poduszeczkę (tupot małych nóżek). I jeszcze pieska Ci przyniosę (znowu tupot). A główkę mi pokaż (w tym momencie testerka z czułością i troską przyłożyła swoją małą rączkę do braciszkowego czoła gestem z autopsji mi znanym, bo w czasie choroby dzieci wielokrotnie w ciągu dnia wykonywanym).

Nie było tego dnia awantur, moich próśb o ciszę, szarpania, biegania, bo testerka samodzielnie o nic nie proszona przyjęła na siebie trud pielęgniarskich zadań, siedząc przy bracie, głaszcząc jego głowę, nakrywając kocem i monitorując stan jego samopoczucia.

Następnego dnia pacjent ozdrowiał i wszystko oczywiście wróciło do tak zwanej normy, ale obraz małej pielęgniarki bardzo głęboko we mnie pozostał i będę go sobie w pamięci odświeżać, kiedy działania testerów poza tą normę wyjdą. No i myśl mnie jedna dopadła – że im więcej miłości i uwagi w dziecko włożysz, tym więcej jej wyjmiesz. Zysk gwarantowany. Zupełnie inaczej niż w funduszach i akcjach 😉 Ot, taka myśl na jesień …

Akwarium Gdyńskie

jako antidotum na nudę w deszczowy weekend. Testerom się podobało. Najbardziej … głaskanie ryb, ale o tym za chwilę.

Pod Akwarium Gdyńskim łatwo jest zaparkować i to pod samymi drzwiami prawie, a to niezwykle ważna informacja w kontekście ewentualnych wypraw w jesienne weekendy. Można też oczywiście przyjść pieszo, robiąc sobie po drodze przystanki na oglądanie wojennych okrętów i innych zacumowanych w pobliżu jednostek pływających. Nas pogoda nie rozpieszczała, więc wybraliśmy opcję „szybki transfer”.

IMG_20151018_113105IMG_20151018_115559

(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Wnętrze Oceanarium niewiele się zmieniło od ostatniej mojej tam bytności w czasach szkolnych, ale na testerach wywarło całkiem przyjazne wrażenie. Obsługa bardzo miła i pomocna. Sympatyczna pani wpuszczająca zwiedzających widząc mnie z dwójką maluchów sama zaproponowała, że wypuści nas tą samą drogą czyli prosto do auta, bez konieczności korzystania przez nas z oficjalnego „wyjścia” i obchodzenia dookoła budynku w deszczu. Miłe to i pozostawia w pamięci dobre wrażenie.

IMG_20151018_112132IMG_20151018_115206
(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Kierunek zwiedzania określony jest odgórnie chociaż lepszym słowem byłoby oddolnie, bo zaczynamy od I piętra (akwaria z rybami), a następnie przechodzimy wyżej czyli II i III piętro, gdzie mamy do czynienia na przemian z rybami żywymi i sztucznymi, wypchanymi ptakami i innymi cudami natury wodnej. Po drodze trochę edukacji dla odrobinę starszych dzieciaków, no i w końcu „sala mokra” czyli raj dla maluchów, gdzie można dotykać ryby pływające w specjalnie przystosowanych do tego zbiornikach, albo chociaż rączki sobie pomoczyć (wersja dla mniej odważnych czyli dla testerki).

IMG_20151018_120757(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

W temacie udogodnień dla dzieci na uwagę zasługuje przede wszystkim możliwość wypożyczenia specjalnego wózka, w którym podróżując po salach maluch doskonale widzi wszystkie cuda natury w akwariach i nie ma potrzeby każdorazowego podnoszenia go na rękach. My nie skorzystaliśmy, bo byłam jedna a testerów dwóch, a nie chciałam psuć dobrej zabawy ewentualnymi walkami o czas i kolejność podróżowania w wózku 😉 Problemów z transportem wózka nie ma, bo jest całkiem duża i sprawnie działająca winda. W toalecie jest również przewijak dla maluszków.

IMG_20151018_113945IMG_20151018_113710

(C) 3miastookiemmamy.wordpress.com

Na uwagę zasługuje elektroniczny system oprowadzania gości czyli możliwość wypożyczenia urządzenia, dzięki któremu w zwiedzaniu towarzyszy nam ze słuchawek głos przewodnika.Dostępna jest zarówno wersja dla dorosłych, jak i dla dzieci, gdzie ścieżka głosowa skonstruowana jest w formie przyjaznej dla ucha bajki.

Zwiedzenie całego Akwarium Gdyńskiego zajęło nam ok. 1 godziny, a testerzy ani przez chwilę nie nudzili się w czasie tej wyprawy. Ciesze się, że w końcu tam dotarliśmy, bo gdyńskie Oceanarium to trochę takie coś, o istnieniu czego każdy wie, ale bywają tam przeważnie tylko turyści. Miejscowym jakoś ta atrakcja umyka, a szkoda, bo naprawdę warto tam zajrzeć.

Akwarium Gdyńskie – czynne 7 dni w tygodniu, w godz. 10 – 17 (sezon zimowy), bilety – 24 zł i 16 zł (ulgowy), dzieci do lat 4 gratis. Wypożyczenie urządzenia e-guide – 2 zł.

 

Poniedziałek, poniedziałeczek …

tak oto podśpiewuje sobie całkiem spore pewnie grono mam i tatusiów w poniedziałkowy poranek, w opozycji do tych z ruchu „piątek, piątunio, piąteczek”. Bo poniedziałek ma w sobie jednak sporo uroku i oprócz nawału pracy, pachnie też świeżo zaparzoną i wypitą w spokoju kawą. No a machający nam na pożegnanie w przedszkolu czy szkole maluch albo i więcej maluchów, to też przyjemny widok.

Piszę to całkiem otwarcie, bo jako zapalona wyznawczyni teorii  „Matka też człowiek”, potrzebę posiadania odskoczni od domu, którą najczęściej jest praca, cenię sobie równie wysoko jak posiadanie samego potomstwa i celebruję to właśnie w poniedziałkowy poranek najchętniej.

A do weekendu przechodząc, to obfitował w szereg wydarzeń, z których najwięcej emocji wzbudziła wycieczka z testerami do Gdyńskiego Akwarium. Były też zajęcia własne testerów, pierwsze praktyki testerki z „pielęgniarstwa”, goście u nas i my jako goście. Oj działo się, działo … Były też momenty trudne i te trudniejsze jeszcze, kiedy to wielokrotnie liczyłam do dziesięciu (w tym trzy razy po hiszpańsku, żeby było trudniej), aby emocje swoje opanować. Udało się. I tym przyjemniej mi dzisiaj nad tą kawą … Miłego tygodnia życzę.

„Galerianie” są wśród nas …

aczkolwiek nie ujawniają się zbyt chętnie.

Bo co to za powód do dumy, że chodzimy z dziećmi po centrach handlowych zamiast wyrabiać  w tym czasie ekologiczne konfitury, szyć wspólnie zabawki albo chociaż książki czytać? No właśnie, żaden.

Ale że w życiu tak bywa, że człowiek przeważnie pracować musi,  a istnieje pewien rodzaj zakupów, których nam przemiły pan z „Delikatesów Alma” do domu nie przywiezie, to czasem trzeba i do centrów handlowych z testerami zawitać. A ja – jeśli mam być szczera – to przyznam, że nawet lubię te nasze wspólne zakupy, tym bardziej, że mamy już pewne przetarte szlaki, zwłaszcza po naszej „osiedlowej” Galerii Bałtyckiej oraz sprawdzone sposoby, na to, aby było zgodnie i przyjemnie.

Po pierwsze – unikamy składowisk szkła i innych łatwych do unicestwienia produktów czyli żadne Duki, Home&You i inne tego rodzaju przybytki. Z góry odpadają. Nie są też dobrym pomysłem sklepy z zabawkami, bo można napotkać opór przy wychodzenia albo wyjść z nich w nieproszonym towarzystwie kolejnej lalki albo drewnianego dinozaura wielkości połowy stołu. Sklepy spożywcze też warto bez testerów odwiedzać, bo za dużo tam słoików, butelek i tym podobnych artykułów.

Sklepy obuwnicze i odzieżowe wchodzą w grę, tym bardziej jeśli gra tam muzyka, bo testerom zdarza się od razu ruszać ochoczo do tańca, dzięki czemu ja zyskuje 5 minut na zakup dajmy na to skarpet, rękawic, czapek i innych mało skomplikowanych artykułów. Oni tańczą, ja kupuję. Odzież bardziej wyszukana wymaga elementu odwracającego uwagę i tu pojawiają się trzy dobrze przepracowane sposoby (pod warunkiem obecności drugiego dorosłego opiekuna): 1. wizyta u zwierzaków czyli sklep zoologiczny (poziom -1) 2. rurka z kremem albo gałka loda u Grycana (poziom -1) 3. lot na 2-osobowym helikopterze (poziom -1, przy „Smyku”). W każdym razie w jednym z tych trzech miejsc można najczęściej znaleźć tatę z testerami w czasie mojego „szopingu” 😉 Rozwiązanie prostsze to „plac zabaw” przy Smyku, ale nie dość, że zawsze pełno tam dzieci, to potem jeszcze trudno namówić testerów do opuszczenia obiektu.

Poza tym do centrum handlowego czasem warto pójść choćby po to, żeby zobaczyć, że w obliczu znudzenia, zniecierpliwienia, odmowy zakupu zabawki czy kolejnego loda –  inne dzieci czasem zachowują się jeszcze gorzej niż nasze własne albo przynajmniej tak samo 😉